Kilka tygodni temu zgłosił się do nas Ałła, który pracował w organizacji pozarządowej na krakowskim Kazimierzu, wydawać by się mogło, dbającej o budowanie lokalnej społeczności. Niestety, nie dbała w równym stopniu o prawa pracownicze!
Organizacja “zatrudniała” Ałłę na umowie o wolontariat, jednocześnie dając do podpisania dokument o rozliczaniu tzw. “godzin płatnych”, naliczających się w wybranych godzinach rano i wieczorem. Jednym słowem, w ciągu dnia Ałła pracował jako wolontariusz, a po godzinach wolontariatu na czarno. Pracodawcy przekazywali wypłatę “pod stołem”, przepuszczając ją przez konto osoby prywatnej. Niestety, wyszło na jaw, iż jest to pewna kultura zatrudnienia przez tę organizację i że problem dotyczy większej ilości osób, w tym migrantów z Ukrainy i Białorusi.
Ałła dochodził swoich praw. Nie tylko wynegocjował wyższą stawkę godzinową, ale również zażądał umowy za swoją pracę. Do jego obowiązków zaliczały się głównie: praca na recepcji, obsługa wydarzeń [obsługa kelnerska, sprzątanie]. To oznacza, że w każdym tego słowa znaczeniu zachodził stosunek pracy: czas i miejsce pracy były wyznaczone przez pracodawcę, a pracownik podlegał pod polecenia służbowe. W związku z tym Ałła poprosił o stosowną umowę – umowę o pracę. Zaproponowano mu zlecenie, a gdy przytaczał konkretne zapisy Kodeksu Pracy, osoba odpowiedzialna za sporządzenie umowy wyzwała go od “gówniarzy” i stosowała przemoc słowną, mającą na celu poniżenie pracownika, który rzeczowo, kulturalnie i zgodnie z Kodeksem próbował wyegzekwować jedynie przestrzeganie litery prawa.
Ostatecznie, przez kolejny miesiąc, organizacja nie wypłaciła Ałły za maj. Było to wynagrodzenie wysokości ok. 900 złotych. Dla każdej osoby jest to kwota niemała, a szczególnie dla ucznia, który dopiero wybiera się na studia, a na dodatek jego pierwsze doświadczenia na rynku pracy to wyzysk. Jednak organizacja chciała wypłacić zaległe pieniądze, ale… nie miała żadnej podstawy, ponieważ nie zawarła z Ałłą umowy.
W związku z całą zaistniałą sytuacją podjęliśmy więc interwencję w miejscu pracy, podczas której sugerowano podpisanie umowy wstecz, która i tak byłaby nieważna Następnie przygotowaliśmy przedsądowe wezwanie do zapłaty, a Ałła zgłosił całą sytuację do Państwowej Inspekcji Pracy, która zdecydowała się na kontrolę. W odpowiedzi na podjęte działania, pracodawca wypłacił zaległe wynagrodzenie
Jeśli opisana historia jest podobna do tej, która wydarzyła się Tobie lub osobie, którą znasz, lecz przeszło Ci przez myśl, że się nie uda, albo nie warto próbować walczyć, teraz już wiesz, że zawsze warto, bo oprócz możliwości złożenia skargi do Państwowej Inspekcji Pracy lub przekierowania sprawy na drogę sądową, jest jeszcze zespół UHR, organizacja, która absolutnie za darmo pomaga w sprawach, związanych z prawami pracowniczymi.